"Zapisz rodzinny album. .."
Ten nagłówek pochodzi z notatki opublikowanej 26 czerwca 1986 roku w Prawdzie przez weterana Marynarki Wojennej, Kapitana I stopnia Rezerwy S. Butowa. Uwaga przyciągnęła uwagę, zmusiła mnie do myślenia poważnie.
"Wyjeżdżając na front w październiku 42," pisze autor, "Wołodia Tashin, przyjaciel mojej młodości, włożył do torby domowy album ze zdjęciami. Wierzył: wraz z nim jego rodzina będzie tam, dlatego żołnierz w trudnym momencie stanie się łatwiejszy. ..
Dobrze pamiętam czas przedwojenny. Ile było tych samych rodzinnych albumów w naszej wiosce - w rodzinach kolegów z klasy i sąsiadujących towarzyszy. Ze zdjęć, na które patrzyliśmy, z naszą czystą i prawą rewolucją twarzy i wojną domową: młodzi ludzie w mundurach wojskowych, z karabinem w pogotowiu, z nagim pionkiem na ramieniu lub z mauzerem w ręku. My, chłopcy, zajrzeliśmy do zdjęć i zostali mentalnie zabrani do ekscytującego świata "czerwonych diabłów", znanego nam tylko z książek, filmów i opowieści starszych. Młodzieńczy romans duszy podniecał wyobraźnię.Żałowaliśmy, że urodziliśmy się późno i że wkrótce nie będziemy nosić wojskowych mundurów ".
Tak się złożyło, że w latach pięćdziesiątych albumy zaczęły "wychodzić z mody", wpychano je do szuflad stołów i komód, z dala od wścibskich oczu. Jakbyśmy wstydzili się czegoś w naszej własnej historii, albo sama historia była niemal muzealna. Dlaczego? Teraz trudno nazwać prawdziwe powody. Jednak w naszym sercu odczuwamy pewien rodzaj moralnej luki, powstałej z "rezygnacji" z albumu w naszym codziennym życiu. Zebrane razem pod wspólną okładką rozproszone fotografie stanowią najbardziej widoczną kronikę rodziny, odciskane drzewo życia i kryją w sobie doskonałą okazję do wychowania.
"Niektórzy mogą powiedzieć:" To było dawno temu. Czas się zmienił.Teraz nie tradycje rodzinne. Czy musimy walczyć o powrót tego, co odeszli na własną rękę? "Ale tutaj jest światowy epizod. Pokazuję wnukowi moje wojskowe zdjęcie. Jak ją traktuje! Ile żywe zainteresowanie, zwykła dziecinna ciekawość w oczach! Tak więc jest to niewidzialne połączenie czasów, dlatego serce odpowiada, więc nie tak bezużyteczny ładunek jest przechowywany pod grubą pokrywą. "
W końcowej części swoich rozważań autor podkreśla, że najwyraźniej nie jest całkiem rozsądne "napychanie" obecnych chłopców i dziewcząt z odległej historii. Rzeczywiście, w obecnym stuleciu, w szybkim tempie, ostatnie wydarzenia stały się legendą.Już zdjęcia pokazują nam odwagę pierwszych budowniczych BAM, wyczyn dokonany w militarnej placówce, testowanie postaci w długim trudnym okresie przejściowym. Wszystko to, oczywiście, jest bardzo przydatne w tak delikatnej, delikatnej materii jak moralne dojrzewanie naszych dzieci. Uważamy, że weteran Sił Zbrojnych ma rację.W rzeczywistości.
Jest jeszcze jeden szczegół, w którym można ominąć ciszę, prawdopodobnie nie. Butov wspomina rozmowę ze specjalistami z rodzinnej edukacji w Akademii Nauk Pedagogicznych. Rozmawialiśmy także o albumach. Czy jest ich dzisiaj wielu w rodzinach? Czy są prestiżowe? Czy rodzice troszczą się o brak fotograficznego "apelu" pokoleń?Czy dzieci muszą dołączyć do życia rodziców i biografii?
Ktoś, oczywiście, będzie zainteresowany, jaki jest wniosek na końcu. Fakt sprawy jest to, że nie jest zbyt optymistyczne: w istocie, bardzo wielu rodziców nie doceniają wagę osobistego doświadczenia w wychowaniu swoich dzieci. Szkoda! A jednak niemal każda rodzina gotów pokazać gościom album „Twoje dziecko”, entuzjastycznie mówić o „umiejętności” i „osiągnięć” spadkobiercy, który, nawiasem mówiąc, często siedzą tu, przy stole z talerzem pełnym słodyczy. Wdzięczne słowa na adres, który dziecko widzi nie bez oczywistej przyjemności. W sumie z puli, dwa cale, ale jest już "bohaterem" rodziny.
Ale prawdziwym bohaterem - dziadek naszego dziedzica, uderzył w zbiornik faszystowski lub zestrzelił samolot wroga, tabela nie jest obecny, to jest stracona na zawsze i nikt nie będzie już zobaczyć lub usłyszeć.A jego zdjęcie rzadko jest pokazywane każdemu. Szczególności? Może. Ale czy nie jest to początek zniekształceń w edukacji?
W wirze codziennych spraw, często nie myśleć o tym, czy w domu albumy zdjęć ze zdjęciami naszych dziadków, ludzi, potrzebne są krewni krwią tych, którzy nie mają.Wreszcie potrzebujemy albumu z naszymi własnymi zdjęciami, które uchwyciły nas w różnych momentach życia. I on, wyobraź sobie, potrzebujesz. Czasami jest to niezwykle konieczne. I dla nas i dla naszych dzieci.
Czy zdarzyło Ci się kiedyś, że podczas sprzątania mieszkania lub pocierania książek na półkach spotkałeś się ze starymi zdjęciami, od których nie można już się oderwać?Wzięliście je w ramiona, długo je oglądaliście i mentalnie zabrano daleko od dnia dzisiejszego, od domu, od rozpoczętej pracy. Rozjaśniona twarz, mentalnie połączona z tym, co kiedyś was rozgrzewało, była częścią waszego życia - czasami bardzo trudna, skomplikowana. Nie czułeś się tak?
A przecież przeszłość została wskrzeszona, pozornie zapomniana, do tego czasu nieme fotografie. Dzisiaj rozmawiali z tobą.Mówili nieoczekiwanie. Ale na szczęście dobry, miły język starej pamięci. Dotknęliśmy kilka strun w mojej duszy, które natychmiast zareagowały. I moje serce było cieplejsze.
Dlaczego więc nie dbamy o to, aby te zdjęcia rezonowały z naszymi dziećmi? Niech to będzie inne niż nasze. Ale coś zabrzmi. Nie mogę pomóc, ale dźwięk! I kto wie, czy ten, który nie jest słyszalny dla innych, będzie jednym z najtrwalszych węzłów w międzypokoleniowym związku. W tym rezonansie szczerze wierzyli. Ale to w dużej mierze zależy od nas samych. O tym, czy w naszym domu jest album rodzinny. I, oczywiście, pragnienie, umiejętność nawet sporadycznie z synem lub córką zajrzeć do archiwów rodzinnych, aby mówić o tych, którzy są ujęte na zdjęciach, na ich dobre czyny.
Nie jest trudno stworzyć album, jeśli tylko chcesz. Ale w zamian wiele się zdobywa. Co dokładnie? Oczywiście, oczywiście, nie wymieniaj. To przynajmniej. ..
Prędzej czy później, twój syn lub córka będzie oferowana w szkole napisać esej, na przykład, na temat: „Kogo byś wziąć w przykładzie życia?”.W praktyce bardzo często ideał dla dzieci jest bohaterem literackim. .. Cóż, czemu nie członek rodziny? Dlaczego nie najbliższy krewny, który, mówiąc w istocie, przyniósłby znacznie więcej korzyści dla naszego społeczeństwa niż uogólniony charakter dzieła sztuki?
Oczywiście można to wytłumaczyć w wielu okolicznościach. Ale, jak sądzę, z ostrożną analizą, nieuchronnie znajdą się między innymi przyczyny braku rodzinnego albumu w domu. Wartość edukacyjna jest naprawdę bezcenna.